czarnykatarzyna1977 czarnykatarzyna1977
48
BLOG

Przekazy pozawerbalne Abp Nycza

czarnykatarzyna1977 czarnykatarzyna1977 Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

Kiedy codziennie wracam z pracy do domu zawsze przychodzi ten moment, ta krótka chwila, kiedy zastanawiam się i rozważam – powinnam włączyć telewizję i się trochę podenerwować, czy jednak znowu zwycięży radiowa Dwójka lub Trójka. Wczoraj zwyciężyła telewizja. Nie pamiętam już, jaki to był kanał. Ale przywołując powiedzenie „wpuszczeni w kanał” najwyraźniej była to telewizja TVN.

 

Na ekranie ukazała się dorodna postać abp Nycza, który z wysiłkiem na twarzy steranej codziennymi troskami próbował przekonać swoje owieczki do logicznej, acz wydumanej, ekwilibrystyki religijnej. Jednak, muszę przyznać, nie udało mu się jeśli chodzi o moją skromną osobę. Jego słowa wyrzucane w zastanawiającym napięciu nie zwróciły mojej uwagi. Niestety wkomponowały się w „episkopatowy bełkot”, jaki jest nam serwowany od połowy lat dziewięćdziesiątych, kiedy to Polacy na co dzień zachłystywali się ( co zresztą nie przeszło im do dnia dzisiejszego) podróbką kapitalizmu w Polsce, a słowa Ojca Świętego wywoływały w nich poruszenia serca tylko od święta. Wiadomo, jak przyjechał to wszyscy się naokoło wściekle kochali. >>>Ja też w tym uczestniczyłam, tak jak dzisiaj próbuję znaleźć Chrystusa pośród gąszczu administracyjno-biurokratycznej wojny wewnątrz Kościoła<<<.

 

Jednak nie o tym chciałam pisać, lecz o tym jak się abp Nycz zachowywał. Siedziałam akurat na kanapie i nagle moim oczom ukazał się obraz dorosłego mężczyzny w sile wieku, który niesłychanie obleśnymi i „lepiącymi się” rękoma miętosił krzyż, który z racji sakry biskupiej nosi na szyi. Ale nie było to ot takie sobie dotykanie, co jakiś czas. Nie. On mówił do kamery z szeroko rozwartymi oczami, wykonywał konwulsyjne ruchy rękoma, a jego palce nieustannie dotykały symbolu męki Chrystusa. Pomyślałam sobie „co to za dziwny facet”. Nigdy wcześniej nie widziałam, aby osoba duchowna w taki sposób przemawiała. W sposób zdradzający prawdziwe intencje, Jak domniemywam nieświadomie, bo chyba nie czytał nigdy podręcznika dotyczącego znaczenia przekazów pozawerbalnych, a jeśli czytał, to zapomniał, czego nie powinna robić osoba, która chce ukryć swoje kłamstwa lub manipulacje.

 

Jak bowiem wiadomo ponad połowę informacji przekazywanych w trakcie przemowy lub rozmowy otrzymujemy w przekazie pozawerbalnym. Jak udowodniono w przeprowadzonych badaniach jedynie 7% wyrażanego uczucia i treści to słowa, następnie 38% przekazu to głos i aż 55% wyrażanych treści to mimika i zachowanie. Wiadomo też, że bardzo często osoba wysyłająca sygnały nie jest świadoma swojego zachowania i komunikatów, które wysyła. Podczas kiedy dla odbiorcy są one widoczne jak na dłoni. Warto też tutaj zauważyć, że analizy sygnałów pozawerbalnych należy dokonywać w określonym kontekście. Także w kontekście nam tutaj wszystkim powszechnie znanym abp Nycz próbował w nieudany sposób wyjaśnić, dlaczego duchowni nie bronią Krzyża. Dla każdego logicznie myślącego chrześcijanina takie twierdzenie jest samo w sobie zaprzeczeniem, ponieważ bycie duchownym wyklucza fakt braku obrony Krzyża. No ale abp Nycz próbował jednak to wytłumaczyć, przetłumaczyć, wyperswadować, przekonać, zinterpretować na korzyść episkopatu Polski.

 

A oto jak się zdradził z nieczystymi intencjami i dążeniem do przekonani, że dwa plus dwa równa się pięć. Jego nieustannie „międlenie” srebrnego Krzyża na swojej piersi zdradzało u niego zakłopotanie i wskazywało na blokadę porozumienia między nim, z jego słuchaczami. Symptomatyczne zakrywanie ust obawę i kłamstwo. Jego ręka bardzo często wędrowała do oczu, a to niestety również oznacza kłamanie w żywe oczy. Można też jednak stwierdzić po zabawie krzyżem, że abp Nycz nie był do końca pewny swoich pokrętnych tłumaczeń, bowiem notoryczne bawienie się przedmiotami oznacza właśnie niepewność, co do wygłaszanych komunałów, jak też zdenerwowanie faktem, że mówi się nieprawdę.

 

To wszystko tłumaczenie naukowe, wyniki badań antropologów kultury i psychologów. Jednak nie napisałam tej notki, bo mnie ten fakt cieszy. Najpierw mnie przeraził i zdziwił, potem zasmucił. Od hierarchii kościelnej nie oczekuję bowiem wygłaszania głupot, które są w dodatku kłamstwami i pokrętnymi tłumaczeniami. Jako chrześcijanka oczekuję wsparcia duchowego w trudnych chwilach. Wsparcia, które zawsze płynęło szerokim strumieniem jasności od Ojca Świętego. Teraz jednak została nam tylko rzeczywistość banałów i przeczucie, że ze stołka biskupiego nie widać rzeczywistości, ale jej medialną podróbkę.

Cierpliwa, ale do czasu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości